środa, 21 listopada 2012

Domowy macerat z kwiatostanu kocanek i natki pietruszki.

Witajcie kochane :).

Widziałam ostatnio u Kosodrzewiny recenzje oleju z nasion pietruszki i całym sercem zapragnęłam taki mieć. Jednak tutaj zaczynają się schody. Co prawda mogłabym kupić taki gotowy olej ale...dostałabym go dopiero na początku stycznia. Nie jestem chyba aż tak cierpliwa :). Wystarczy, że czekam już na jeden produkt, który właśnie dopiero wtedy do mnie doleci.
Ciężko u mnie o natkę pietruszki. Jednak mój brat ma ją w swoim ogródku(sam sadził). "Pożyczyłam" jej trochę od niego i przygotowałam własny macerat.
Pokrojoną natkę pietruszki(garść) oraz 3 łyżki kwiatostanu kocanek zalałam swoją, wyciskaną tutaj na wyspie i słabo filtrowaną oliwą z oliwek. Dowiedziałam się, że moja oliwa kosztuje tutaj hurtowo 20euro za litr, gdy inne np. tylko 5. Tym bardziej kusi mnie robienie na jej bazie innych olei.

Przetwory z pietruszki działają na skórę ujędrniająco, wybielająco(to mnie najbardziej ucieszyło) oraz antyseptycznie :)

Z natki pietruszki można również przyrządzać toniki do twarzy:
2 łyżki posiekanej natki pietruszki zalej szklaną wrzątku i odstaw na godzinę. Przecedź, zimnym nacieraj twarz. Doskonały przy plamach na twarzy, wybiela cerę i nawilża. 

Sporządzać domowe maski np. z twarogu i pietruszki,lub ze zmiksowanej pietruszki jak to robi właśnie kosodrzewina. 

Okłady z pietruszki(20g natki na 0,5wrzątku, odcedzić po 20minutach)pomagają w walce z opuchniętymi powiekami.

Odświeża ona również oddech.

Natkę pietruszki można również mieszać z ziołami tworząc domowe wcierki/oleje(pokrzywa, łopian), ponieważ wzmacnia ona włosy.

Pietruszka jest naturalnym źródłem karotenu, żelaza, Witamin A,B,C, oraz podobno także magnezu. Dobrym pomysłem jest dołączenie jej do swojej diety np. w formie soków.
Pietruszkę w dużych ilościach nie powinny spożywać kobiety w ciąży(pobudza ona macicę).

Jednak tak jak mówiłam u mnie w sklepach jej nie ma, więc musiałam zrobić coś co mi wystarczy na dłużej.

Do swojego oleju dodałam też kwiatostanu kocanek. Nie udało mi się kupić przed wyjazdem hydrolatu z kwiatów kocanki, więc przywiozłam tu ze sobą suszone kwiaty. Pielęgnują one skórę podrażnioną, suchą, wrażliwą i skłonną do alergii.
Powinna również rosnąć u mnie kocanka włoska. Niby miała kwitnąc w październiku ale jest tu obecnie pełno różnych zółtych kwiatów, więc się za nią rozglądnę.


Macerat przyrządziłam wczoraj, więc za 14 dni będzie gotowy.
Natomiast nawilżający macerat z opuncji figowej jest już gotowy. Nałożyłam go już nawet 2 razy na włosy:
Kolejna piękna tęcza, która ukazała się na niebie wczoraj po burzy:

Mam już pomysł na następny domowy olej :).

Używacie pietruszki do pielęgnacji twarzy lub włosów?
 








poniedziałek, 19 listopada 2012

Delikatne fale.


Znacie pewnie to uczucie kiedy przeprowadzacie się na swoje i zauważacie ile jest takich różnych przydatnych drobiazgów?. Pierwszy raz dostrzegłam to wprowadzając się do pustego mieszkania. Po czasie, wiadomo wszystko zostało uzupełnione.
Tutaj jednak gdzie jestem obecnie(w 4 mieszkanku) również brakuje mi wielu przedmiotów. Jak się też okazało moja walizka miała dno ;p(niedobra).


Włosowych akcesoriów też mi brakuje :). Zapomniałam nawet spakować klamerki do włosów z Pl.
Wszelkie papiloty, wałki zostały w domu.
Zrobiłam jednak wczoraj lekkie fale przy pomocy pociętego w grube, pionowe kawałki materiału. Po myciu włosów nawijałam na zwilżone pasemka luźno materiał i wiązałam go gdy doszłam do ramion. Czy tylko mi się przypomniało dzieciństwo i to jak nasze mamy i babcie kręciły nam włosy na papiloty z materiału lub gazety?
Tutaj przyda się wam żel z siemienia lnianego. Wycisnęłam go przy pomocy ścierki.

Efekt jest bardzo delikatny przez co nawet różnice w skręcie widać po zdjęciach. Szybko się wyprostowały. Zawsze miałam bardziej poskręcane włosy. Loki utrzymują się u mnie dłużej bo jak się później prostują to zostają fale. Wtedy także żel z siemienia lepiej je utrzymuje(na moich lokach zawsze żel z siemienia nie był odgniatany, działał jak lakier do włosów).

Muszę się też wytłumaczyć z tego białego(a dokładniej szarego) proszku we włosach ;).  Kolejny już raz pokryte są one glinką. Stąd też znowu brak połysku. Trudno mi ją tutaj zmyć. W domu słuchawkę od prysznica wkładałam między włosy(tylko tak dało się je dobrze spłukać, inaczej wszelkie kawałki domowych masek, ba nawet resztki piany, peelingu ginęły w otchłani włosowej), tutaj tak się nie da. Mimo długiego spłukiwania, masowania przy tym włosów zawsze coś w nich zostaje :/. Muszę sobie kupić małą plastikową miskę i tak mocząc skalp spłukiwać glinkę.



Włosy w tym miesiącu zostały skrócone o około 5 cm.

Macie swoje sposoby na loki, fale z niczego?

Ostatni raz kręciłam włosy przy użyciu małych spinek tutaj.

U mnie ostatnio pogoda kapryśna. Raz świeci słonko innym razem deszcz.


Trochę teraz strach wypływać samemu na morze. Wcześniej taką mikro łódeczkę dopadła burza.

Ja tam wolę jak jest ciepło :). Wtedy też nagrzewa się lekko w mojej jaskini. Czemu zawsze mówię jaskinia?
Domy są budowane z ręcznie dopasowywanego kamienia:

Są tynkowane lub nie. Mój akurat jest co mnie cieszy bo nie mieszka na nim gromada jaszczurek. Czasami widzę jak siedzą właśnie miedzy takimi kamieniami.
Są także ciemne. Ja akurat mam tylko 2 okna na kilka pomieszczeń. Z pewnością sprawdza się to w upalne dni.


W grudniu będę miała okazję pozwiedzać w dzień wyspę to zrobię więcej zdjęć i wam je pokażę :).


Zmykam coś zjeść. Mam nadzieję, że daktyle są dobre  .









sobota, 17 listopada 2012

Naturalne farbowanie brwi i rzęs.

Jak wiecie od dawna farbuje rzęsy i brwi oraz włosy indygo.
O takim zastosowaniu indygo można przeczytać w książkach do technikum kosmetycznego.
Fragment:
"Do farbowania rzęs i brwi używa się farb roślinnych i syntetycznych. Spośród barwników roślinnych najczęściej stosuje się:
-Hennę( sproszkowane liście Lawsonia inermis), która barwi włosy na rudo
-Basmę czyli reng( sproszkowane liście indygo), barwi włosy na ciemno ale nietrwale, natomiast w połączeniu z henną(3 części basmu, 2 henny) daje trwały kolor.
Farby syntetyczne w kremie lub proszku. Rozrabia się je wodą utlenioną(3%) lub 6-procentowym nadtlenkiem wodoru."

Różne czytałam opinie jeśli chodzi o bezpieczeństwo jednak tyczyło się to kontaktu bezpośredniego z oczami( co przy prawidłowym jej nałożeniu nie ma miejsca).
Z drugiej strony sklepowe "henny" również nie są łagodne, nawet dla skóry a co dopiero dla oczu.
Skład henny do brwi i rzęs firmy Delia
Calcium Carbonate(węglan wapnia), 2,5-Diaminotoluene Sulphate(może powodować podrażnienie oczu-natychmiast przemyć je wodą, skóry, może być szkodliwe w przypadku absorpcji przez nią), Carboxymethylcellulose(zagęstnik), Hydrogen Peroxide [Aktywator].

Także ja już wolę swoje indygo, którym tak samo jak sklepowymi "hennami" malujemy same włoski. 
Bardzo łatwo je nałożyć na rzęsy szczoteczką np. z odżywki do rzęs.

Z indygo mam o tyle lepiej, że nie drażni mi ona oczu. Po nałożeniu "henny" do rzęs moje oczy natychmiast zaczynały szczypać i łzawić. Musiałam przez cały czas je wachlować. 
W trosce o swoje oczy przestałam jej używać. Nie musiała mi nawet wpaść mieszanka do oczu, żeby im szkodziła ;). Wystarczyło, że była blisko nich.


Odkąd stosuje indygo zyskały też na tym moje rzęsy o czym pisałam tutaj.


Obecnie indygo nakładam na 1 godzinę. Parę godzin po spłukaniu nabierają one kruczoczarnej barwy. Na początku jest to sztuczny efekt(tutaj mam na myśli brwi- efekt zawsze kojarzy mi się z wilkołakami :p). Po czasie nabierają naturalnej barwy. Można to przyspieszyć nakładając np. na brwi krem.


Tak jak i w przypadku włosów dojście do czarnego koloru nie było natychmiastowe. Na włosach przełom kolorystyczny nastąpił po 5 farbowaniu i ulepszeniu mieszanki(dodatku glinki ghassoul) ;). Z rzęsami było dużo szybciej. Jednak przy pierwszych farbowaniach indygo trzymałam dłużej niż godzinę, inaczej efekt był dla mnie za słaby. Nie warto się od razu zrażać.

Farbowanie skóry- indygo zmywa się z niej. Czasami muszę jedynie namoczyć wacik samą wodą lub tonikiem i zmyć resztki.

Trwałość- na początku 2 tygodnie. Teraz dłużej jeśli nie ma dużej ilości nowych włosów, które są jaśniejsze.
Po tygodniu. Zdjęcie telefonem bez lampy:
Tutaj już aparatem ale nie widać dużo :(


Próbował ktoś?







 

piątek, 16 listopada 2012

Annabelle Minerals podkład mineralny- natural fairest-recenzja.

Witajcie :)
Podkład otrzymałam w ramach współpracy z Annabelle Minerals, za co dziękuje :).

Dostałam próbki wszystkich odcieni matujących podkładów. Dzięki temu znalazłam swój idealny. Jest nim Natural Fairest- najjaśniejszy kolor w tonacji natural.











Podkład ten jednak ma swoje wady, które akurat dla mnie okazały się zaletami. Przede wszystkim podkład jedynie lekko matuje. Nałożony na czystą, umytą skórę matuje mocniej. Moja sucha skóra reaguje wtedy na niego pieczeniem. Nakładam go więc na serum+krem. Wtedy też efekt tylko lekkiego matowienia bardzo mi się podoba. Średnio sobie radzi z tłustymi filtrami. Tutaj sprawdzał się mój domowy puder.
Podkład bardzo delikatnie kryje. Poprawia on raczej koloryt cery. Nie nadaje efektu maski. Nie widać go nawet na skórze, idealnie się z nią stapia(mam bardzo jasną cerę). Nie zatuszuje dużych niedoskonałości.
Nie używam codziennie podkładów a jeśli już to uwielbiam takie które wyrównują jedynie koloryt. Do tej pory były to przeważnie podkłady w kremie np.naturalny podkład alverde. Ten jednak również bardzo mi przypadł do gustu. Podoba mi się efekt zdrowej i promiennej cery jaki uzyskuje malując się nim. 
Jest bardzo trwały- nie wymaga poprawek. W przeciwieństwie do korektora annabelle minerals light, nie miałam żadnego problemu z nakładaniem go.
Nada się do cery mieszanej, normalnej i jak widać suchej(tutaj jednak trzeba pamiętać o silnie nawilżającym kremie).  Cera jednak nie może posiadać dużych niedoskonałości bo nie zostaną one dobrze zatuszowane samym podkładem.

Przez ostatnie 2 tygodnie używałam go codziennie. Zużycie jest niewielkie:
Skład:
Składniki: Mica, Titanium Dioxide, Zinc Oxide, Iron Oxide, Ultramarines

Link do sklepuhttp://annabelleminerals.pl/
Opis produktu:
  • Wysyp odrobinę kosmetyku na wieczko słoiczka.
  • Delikatnie zanurz pędzelek.
  • Otrzep pędzelek z nadmiaru kosmetyku.
  • Zacznij od zewnętrznych partii twarzy i nakładaj kolistymi ruchami jak gdyby wcierając kosmetyk w skórę. Nałóż cienką warstwę, a jeżeli okaże się to konieczne powtórz czynność nakładając kolejne warstwy aż do uzyskania pożądanego efektu.
Właściwy, naturalnie wyglądający efekt uzyskasz po paru minutach od nałożenia, kiedy minerały połączą się z Twoją skóra. Możesz najpierw spryskać pędzelek wodą termalną lub hydrolatem, a dopiero następnie zanurzyć go w kosmetyku. Podkład uzyska wtedy kremową konsystencję. 

W celu idealnego dopasowania koloru podkładu możesz dosypać do niego odrobinę podkładu o ton jaśniejszego lub ciemniejszego od wybranego odcienia. Próbki kosmetyków znajdziesz tutaj

Cena: 
Pełnowymiarowe opakowanie: 30zł
Próbka: 7,50 zł.

Miałyście?







P.s jestem dumna ze swoich włosów :D. Usłyszałam ostatnio kilka miłych słów na ich temat. Tutaj gdzie ciemnych i gęstych włosów nie brakuje, takie komplementy tym bardziej cieszą i motywują.










środa, 14 listopada 2012

Rosyjska łopianowa maska do włosów- wzmacniająca. Małe porównanie maski drożdżowej, jajecznej i łopianowej.

Opis:
Maska do włosów  łopianowa  to wspaniały sposób na wzmocnienie włosów.  Olej z łopianu niezastąpiony w pielęgnacji włosów, posiada mocne działanie regenerujące. Wzmacnia strukturę włosa zapobiegając  łamliwości i przesuszeniu. Otręby owsiane odżywiają zniszczone wlosy zwracając im siłę i elastyczność. Sok z brzozy to znany ludowy środek  na wzmocnienie cebulek włosowych. Dzięki zawartości olejów z zimnego tłoczenia maska ułatwia rozczesywanie. Włosy stają się jedwabiste i pełne blasku.



Maska zawiera ekstrakty z:
Otręby owsiane (Avena Sativa Oat,  ) – poprawiają strukturę włosa, wzmacniają, przyśpieszają wzrost.
Sok brzozowy (Betula Alba Juice) – wzmacnia cebulki włosowe, nadaje włosom blask, zapobiega wypadaniu.
Szałwia (Salvia Officinalis Leaf Extract) - działa na włosy stymulująco, odżywia je, wzmacnia, dzięki niej stają się zdrowsze. Ma też właściwości relaksujące i zapobiega podrażnieniom.
Olej z nasion maliny moroszki (Rubus Chamaemorus Seed Oil) – wzmacnia włosy, posiada właściwości nawilżające, odżywcze.
Różeniec górski (Rhodiola Rosea) – wygładza, oczyszcza i dezynfekuje skórę, chroni włosy przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych.
oraz oleje z zimnego tłoczenia:
Olej z łopianu większego – (Arctium Lappa Seed Oil) - przeciwdziała wypadaniu włosów, łupieżowi, ma działanie antyseptyczne, oczyszczające, ograniczające łojotok, kojące. Działa tonizująco na skórę głowy.
Olej z nasion czarnej porzeczki (Ribes Nigrum Seed Oil) – olej z nasion czarnej porzeczki stosowany jest w leczeniu wszelkiego typu podrażnień skóry, atopowym zapaleniu, egzemy, łuszczycy, świerzbiączce, łupieżu, wypadaniu włosów.
Olej z nasion lnu (Linum Usitassimum Seed Oil) – odżywia i nawilża włosy, poprawia elastyczność zapewniając lepsze układanie; reguluje gospodarkę tłuszczową skóry.
 
Sposób użycia:
nanosimy maskę na czyste, wilgotne włosy. Równomiernie rozprowadzamy na całej długości aż do podstawy włosa. Po 1-2 minutach zmywamy wodą. 
Producent: pervoye reshenie.

Link do produktu: http://www.bioarp.pl/pl/p/Maska-do-wlosow-lopianowa-wzmacniajaca-bez-PEG-i-parabenow/128
Cena: 20zł-300ml.


Skład:
Aqua with infusions of: Avena Sativa Oat(otręby owsiane),  Betula Alba Juice(sok z brzozy); enriched by extracts: Salvia Officinalis(ekstrakt z szałwii), Rubus Chamaemorus(ekstrakt z maliny moroszki), Rhodiola Rosea(ekstrakt z rożeńca górskiego), Cetrimonium Chloride(antystatyk, wygładza), Cetearyl Alcohol(emoliet "tłusty", tworzy film na włosach), Ceteareth-20(emulgator o/w), Guar Gum(zagęstnik), ; cold pressed oils: Arctium Lappa Seed Oil(tłoczony na zimno olej z łopianu), Ribes Nigrum Seed Oil(tłoczony na zimno olej z nasion czarnej porzeczki), Linum Usitassimum Seed Oil(tłoczony na zimno olej z nasion lnu), Pyridoxine(wit. B6), Panthenol (wit.B5), Niacinamide(wit.PP), Citric Acid, Parfum, Benzoic Acid, Sorbic Acid  


Moja opinia:
Maska ma lejącą konsystencje. Podobną do pozostałych z tej serii. Zdaniem mojego męża pachnie jak łąka(czuć w niej łopian) . Skład bardzo mi się podoba. Z pewnością jest on dobry dla skalpu. Dodatek olei, ekstraktów i witamin mogą działać korzystnie na cebulki i pomagać w walce z wypadaniem. Nie obciąża- włosy są po niej odbite. Jeśli chodzi o resztę włosów to maska w działaniu przypomina lekką odżywkę. Zniszczone włosy raczej nie będą zadowolone. Najlepiej sprawdzała się ona u mnie nakładana na 5 minut. Kiedy trzymałam ją dłużej włosy wydawały się być suche w dotyku i puszyły się. Raz na jakiś czas widać było, że potrzebują czegoś więcej.

Z tej serii najmilej wspominam maskę drożdżową. Przyśpieszyła ona mi porost. Świetnie wygładzała włosy, które mogłam palcami czesać. Były po niej bardzo miękkie w dotyku. Nawilżała.

Na drugim miejscu znajduje się maska jajeczna. W składzie mamy proteiny jajeczne, więc najlepiej sprawdzała się ona u mnie stosowana nie za często. Włosy wyglądały na odżywione, ułatwiała rozczesywanie(ale już nie tak spektakularnie jak drożdżowa). Nadawała puszystości i blasku.


Na trzecim miejscu znajduje się maska łopianowa.


 Miałyście? która z tych 3 masek podoba się wam najbardziej?
 



 

wtorek, 13 listopada 2012

Jej wysokość oliwa z tegorocznego zbioru oliwek- moja maska do włosów z dodatkiem oliwy.

Dostałam świeżo wyciskaną oliwę z oliwek. Oliwki pochodziły z tegorocznego zbioru(październik).

Mało kto pewnie się tym interesuje ale każda oliwa bardzo się różni od siebie(smakiem, kolorem itd). 
Oliwki z których powstała moja oliwa zbierane są ręcznie. To oczywiście duży plus. Nie da się ich tu inaczej zebrać ponieważ teren jest górzysty i skalisty.
Dlaczego taka oliwa jest bardziej wartościowa? Owoce drzew oliwnych są bardzo delikatne i łatwo je uszkodzić( wtedy rozpoczyna się proces utleniania i kwaśnienia). Taka oliwa(z oliwek zbieranych ręcznie) jest droższa.

Oliwki które rosną na mojej wyspie ze względu na duże nasłonecznienie charakteryzują się intensywnym smakiem i aromatem, natomiast oliwa ma kolor słomkowy(od żółtego po głęboką zieleń), zapach jest świeży.
Tutaj wytwarza się jej najwięcej. Południe Włoch słynie właśnie ze znakomitej oliwy extra vergine.

Moja oliwa jest słabiej filtrowana niż te produkowane na sprzedaż co też zaliczam do plusów. Taka oliwa ma najwięcej cennych właściwości. Trzeba ją jednak szybciej zużyć. Ma nasycony kolor i pięknie pachnie oliwkami.

Oliwa również powinna być dobrze przechowywana, nie lubi ona światła, temperatury(idealna temperatura 15-18 stopni) i tlenu. Najlepiej przechowywać ją w ciemnym szkle.

Link do ciekawego artykułu o tym jak wybrać i kupić najlepszą oliwę- http://www.monini.pl/oliwa-z-oliwek/jak-wybrac-i-kupic-dobra-oliwe-z-oliwek/

Najcenniejsze są średnio dojrzałe oliwki. Intensywny i drapiący smak oliwy świadczy o jej najwyższej jakości.

Oliwy które nie mają zapachu oraz utraciły smak mają mniej substancji korzystnych dla organizmu. Przy ocenie oliwy najlepiej właśnie kierować się smakiem i zapachem.


Oliwa z oliwek zawiera 72% kwasu oleinowego- tłuszcz jednonasycony.  Zawiera ona ponadto polifenole- które zwalczają wolne rodniki, zmniejszają ryzyko chorób serca itd. Znajdziemy w niej także witaminy-C,E, prowitaminę A, witaminy z grupy B. Składniki mineralne takie jak fosfor, potas, żelazo.
Warto używać jej do smażenia, pieczenia, sałatek lub także można ją spożywać na surowo(około 2 łyżek dziennie) itd ze względu na to iż chroni ona przed chorobami układu krążenia, chorobą nadciśnieniową, obniża ilość złego i podnosi poziom dobrego cholesterolu. Wykazuje ona właściwości przeciwzapalne, zapobiega zaparciom.

Oliwa chroni naskórek przed utratą wilgoci- zawiera w składzie witaminę F. Natomiast witamina E którą w niej znajdziemy to naturalny antyutleniacz. Chroni przed promieniowaniem uv(nie zastąpi jednak kremu z filtrami). Działa kojąco na suchą skórę. Likwiduję jej szorstkość. Polecana jest do cery delikatnej, suchej, starzejącej się, naczynkowej.

Wiele z was pewnie stosują ją jako dodatek do kąpieli. Niewielką jej ilość wlewa się do wanny. Ja tak właśnie wykorzystałam resztkę oleju kukurydzianego. Warto taką oliwę wzbogacić rozluźniającymi ziołami- lawenda, rumianek, rozmaryn, kwiaty arniki(pomagają na ból karku). Takie zioła wkładamy do oliwy i po 14 dniach mamy gotowy ziołowy olej.
Jako składnik domowych peelingów(kawa, cukier).
Jako kurację do suchych i zniszczonych dłoni. Wtedy oliwę warto podgrzać i zanurzyć w niej dłonie na 20 minut. Pokryje je ochronną warstwą.
Jako dodatek do domowych masek na twarz, ciepłych kompresów(gazę moczy się w letniej oliwie i nakłada na twarz na 15minut).
Jest ona podstawą domowych maceratów ziołowych, które wzmacniają cebulki. Takie zioła również z oliwą odstawiamy na 14 dni. Mogą to być: pokrzywa, rozmaryn, ziele bylicy bożego drzewka itd. 
Jest ona też podstawą domowych maceratów przyciemniających. Zamiast ziół(lub jako dodatek do nich) wkładamy wtedy do oleju sakiewkę np. z ecliptą, indygo itd.. Mój macerat, który lekko przyciemnia-http://blogeve-evel.blogspot.it/2012/07/wzmacniajacy-i-przyciemniajacy-olejek.html
Nadaje się ona do olejowania włosów. Jest to olej który zawsze najtrudniej mi się zmywało, więc nie warto przesadzać z ilością. Można ją nakładać przed myciem tylko na końce.

Jeśli chodzi o pielęgnacje włosów oliwą to uwielbiam robić z niej ciepłe kompresy na włosy.
Taki kompres można zrobić z samej oliwy lekko podgrzanej lub z dodatkami. Najlepiej działa na mnie połączenie ciepłej oliwy oraz pyłku kwiatowego w miodzie. Zarówno miód jak i pyłek kwiatowy doskonale nadają się do suchych włosów. 
Skład chemiczny pyłku:
Właściwości odżywcze i terapeutyczne pyłku wynikają z bardzo bogatego składu chemicznego, zidentyfikowano w nim ponad 250 różnych związków chemicznych.Są to: węglowodany, tłuszcze, białka, składniki mineralne, witaminy, rutyna, olejki eteryczne, fitocydy, antybiotyki-inhybiny, hormony, enzymy, kwasy organiczne,stymulatory wzrostu.
Węglowodany - to przede wszystkim fruktoza, glukoza, maltoza, oraz w mniejszej ilości: arabinoza, ryboza, izomaltoza i wiele innych.
Tłuszcze. W pyłku wyodrębniono 12 kwasów tłuszczowych, między innymi: kwas palmitynowy, linolowy, linoleowy, arachidonowy.
Białka W pyłku wykryto 32 aminokwasów. Są to: fenyloalanina, izoleucyna, leucyna, lizyna, metionina, treonina, walina, alanina, prolina, seryna, histydyna, glicyna i inne. Zawartość aminokwasów w pyłku dochodzi do 12%.
Składniki mineralne. Pyłek jest bogaty w wiele składników mineralnych: makroelementów i mikroelementów. Wyodrębniono: potas, fosfor, wapń, magnez, sód, krzem, mangan, żelazo, miedź, cynk, jod, selen i inne.
Witaminy. W pyłku pszczelim zidentyfikowano następujące witaminy: A, B1, B2, B3, E, C, B6, PP, P, D, H, B12, kwas foliowy, inozytol, biotynę, kwas pantotenowy, kwercytynę.
Inne składniki. Enzymy: amylaza, inwertaza, fosfatazy, peroksydazy i inne, których stwierdzono 42. Kwasy organiczne: jabłkowy, mlekowy, cytrynowy, winowy, szczawiowy, bursztynowy, i wiele innych.(żródło)
Skład chemiczny różnych rodzai miodu- http://www.nutrivitality.pl/miod/1092-skad-chemiczny-miodu.html


Jak podgrzewam swój kompres? - w maleńkim garnuszku na kuchence- palcem sprawdzam temperaturę. 
Jeśli bardzo się boicie możecie to robić w kąpieli wodnej.

Mieszanka nie rozjaśniała mi włosów. Jednak odkąd farbuje je indygo omijam ją, ponieważ nabierają po niej zielonego blasku.

Stwierdzam, że ciepłe olejki lepiej się sprawdzają na moich włosach.

Do wersji na zimno dodaje do mikstury maskę.



Moja dzisiejsza maska.
Skład 2 duże łyski oliwy,
1 łyżeczka placenty,
1 łyżeczka płaska, prawie pełna spiruliny,
Po notce u kascysko dodałam rozpuszczony cukier z 1 łyżeczki.

Maskę lekko podgrzałam i i nałożyłam na włosy na 2 godziny.

Liczyłam na wygładzenie i blask.
Efekty:
Puszystość +
Wygładzenie + pamiętajcie, że u mnie jest bardzo wysoka wilgotność powietrza a wiadomo jak to działa na włosy ;)
Blask+/- bez rewelacji ale to raczej dlatego, że nie domyłam papki na wypadanie i posklejane były glinką. Wyczesywałam to.
P.s te stare drzwi to nie mój dom, wybaczcie takie tło. Widać tez jak "równo" podcięto(chyba "wygryziono") mi włosy :p. Znowu będą równane.



A wy lubicie ten złoty płyn? Zwracacie uwagę na jakość?(smak, zapach)
Rozpieszczam włosy oliwą w ramach akcji listopad miesiącem spa dla włosów:



Zobaczcie co znalazłam wczoraj;)
Zmykam na imprezę urodzinową brata :)








poniedziałek, 12 listopada 2012

Czasami wewnętrzna pielęgnacja działa lepiej niż najlepsza odżywka. Podsumowanie wewnętrznej pielęgnacji 2.

Witajcie :). 
Tym razem niestety nie byłam tak systematyczna jak miesiąc temu- http://blogeve-evel.blogspot.it/2012/10/moja-wewnetrzna-pielegnacja-podsumowanie.html
W październiku odpuściłam sobie mumio w miodzie i jak na złość zachorowałam ;). Rzadko też kiedy sięgałam po pokrzywę.
Jednak cały czas " dziobałam" nasiona słonecznika(20g dziennie) i pestki dyni(20g dziennie).

Nasiona słonecznika dostarczają witamin: A, E, D, cały szereg witamin z grupy B oraz składników mineralnych (cynku, potasu, wapnia). Są jednym z najbogatszych naturalnych źródeł żelaza. Dzięki zawartości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych NNKT (kwasu linolowego i oleinowego) oraz fitosteroli, czyli roślinnych sterydów, które obniżają poziom cholesterolu jedzenie nasion słonecznika szczególnie korzystnie wpływa na kondycję serca i chroni przed chorobami układu krążenia. Ziarna słonecznika poprawiają także kondycję skóry, włosów i paznokci. Zawarta w ziarnach witamina B6 i cynk zbawiennie wpływają na cerę trądzikową. Podjadanie nasion słonecznika jest także wskazane kobietom w ciąży ze względu na dużą zawartość kwasu foliowego, który reguluje wzrost i rozwój komórek, zapobiega także wadom rozwojowym płodu.(źródło)

Zobaczcie ile witaminek mają takie ziarna:


Witaminy i składniki mineralne(przeciętnie):

Witamina E    na 100g zawiera 27,8 mg - 278%(zalecanego dziennego spożycia)

Tiamina                                      1,318mg-94%

Witamina B6                              0,6mg    -30%

Wapń                                          131mg  -16%

Żelazo                                          4,2mg-30%

Magnez                                       359mg-120%

Cynk                                            2,7mg-18%





Pestki dyni.


kaloryczne, ale i zdrowe. Zawierają wiele witamin (w tym witaminy B1, B2, B3 i B9)  oraz takich mikroelementów jak mangan, magnez, fosfor, cynk czy żelazo. Są prawdziwymi kapsułkami zdrowia i urody. Co to takiego? Oczywiście pestki dyni! Właściwości tych pestek to także zasługa fitosterolom, który bywa wykorzystywany w leczeniu chorób prostaty i profilaktyce przeciwmiażdżycowej. Pestki dyni to także skarbnica cynku - niezwykle pomocnego w leczeniu skóry ze skłonnościami do trądziku, włosów ze skłonnościami do wypadania, czy paznokciami ze skłonnością do łamania się. Krótko mówiąc, pestki z dyni wzmacniają nasz organizm i przyczyniają się do tego, że wyglądamy pięknie i zdrowo(źródło).


Witaminy i składniki mineralne(przeciętnie):

Witamina E      na 100g zawiera  26mg-260%(zalecane dzienne spożycie)

Tiamina                                         0,21mg-15%

Ryboflawina                                 0,32%-20%

Folacyna                                        60ug-30%

Żelazo                                             15mg-107%

Magnez                                          540mg-180%

Cynk                                               7,5mg-50%

 


Co jakiś czas również sięgałam po soki- głownie po marchwiowe oraz po owocowe, naturalne herbaty.

Tak samo jak poprzednio głównie rezultaty widać na pazurkach.
Zdjęcie ukazuje miesięczny przyrost.
Nie stosowałam przez ten czas żadnych odżywek, olejków do paznokci itd. Nadal są bardzo mocne.  Jak już wspominałam wszystkie prace domowe wykonuje bez użycia rękawiczek. Jakiś czas temu musiałam coś wyczyścić w wybielaczu i nic im to nie zrobiło.
Te ziarenka działają na nie lepiej niż najlepsza odżywka.
Obecnie są znowu krótkie.

Włosy mimo zaniedbania wewnętrznej pielęgnacji nadal nie wypadają, więc może i to dołożyło swoją cegiełkę.
Na skórze nie ma żadnych efektów- przez chorobę i zaniedbanie zrobiła się bardzo sucha.

P.s właśnie dostałam ciasto od mieszkańca wyspy :p. Nie zmarnuje się :D
 





sobota, 10 listopada 2012

Garnier Ultra Dolce balsamo crema all'henné e aceto di mora- czyli co wczoraj kupiłam. Tag listopad miesiącem SPA dla włosów- maseczka z oliwek, płukanka z korzenia prawoślazu.

Witam :)
Pomysłodawczynią tagu jest odnowawłosa. Więcej informacji znajdziecie tutaj- http://kosmetykiodnatury.blogspot.it/2012/10/listopad-miesiacem-spa-dla-wosow.html


W jego ramach rozpieszczam ostatnio włosy czarnymi oliwkami.
Oliwki zielone od tych czarnych różnią się od siebie stopniem dojrzałości.Przed dojrzeniem mają barwę szarozieloną, po dojrzeniu – zielonkawą, fioletowoczarną do czarnego.Bogate są w kwasy tłuszczowe i antyoksydanty. Chronią skórę. Oliwki są źródłem witamin A,B,C i E. Zawierają takie pierwiastki, jak: żelazo, fosfor czy potas.
Najlepsze są świeże oliwki(do 24h od zebrania).
Na mojej wyspie rosną krzewy oliwne.
Prawdę mówiąc nie przepadam za ich smakiem, więc przyrządziłam z nich odżywczą maskę do włosów.
Pokrojone oliwki(5 sztuk) dodałam do gotowej maski i nałożyłam na włosy( głównie na skalp)- na 15 minut. Włosy wreszcie były odbite od skóry, ładnie błyszczały.
Można by je zmiksować ale ja niestety tutaj nie mam miksera a ze względu na skórkę trudno je rozgnieść.

 Minusy?- musiałam wyczesać resztki z włosów. Następnym razem je wycisnęłam i powstałym wartościowym sokiem wzbogaciłam maskę. Moje oliwki są bardzo soczyste, więc mogłam to zrobić w palcach.

Takie pokrojone oliwki można również wykorzystać w pielęgnacji twarzy dodając je do miodu i innych domowych składników. Ze względu na skład i właściwości zdecydowanie warto.


Na samym końcu przepłukałam włosy płukanką z korzenia prawoślazu. 2 łyżki korzenia zalałam szklanką letniej wody i odczekałam godzinę. Korzeń prawoślazu tak samo jak siemię, wydziela śluz.



Moje włosy lubią maski z siemienia ale płukanki już nie. Tak samo jest w tym przypadku. Jest ich wtedy zbyt dużo i są trochę takie napuszone.



Byłam wczoraj w kolejnym sklepiku niedaleko siebie. Nie ma tam zbyt dużego wyboru. Jednak oprócz dożywotniego zapasu makaronu trafiłam na ciekawą odżywkę(w całym sklepie były tylko 2 rodzaje). Sklep jest malutki ale wysoki, więc żeby ją kupić mąż wspinał się po drabinie :D. Była ona przygotowana dla klientów chcących kupić coś z tych najwyższych (sięgających po sufit) półek.

Garnier Ultra Dolce balsamo crema all'henné e aceto di mora.

Odżywka przeznaczona jest do włosów ciemnych naturalnych oraz farbowanych. Powinna ożywiać kolor oraz nadawać blask. Ma pozostawiać włosy miękkie, błyszczące oraz ułatwiać rozczesywanie.
W składzie znajdziemy między innymi henne oraz ocet z jeżyn.
Opnie ma dobre, zobaczymy jak się sprawdzi u mnie.

Kupiłam ją ponieważ jak na drogeryjną odżywka posiada ona ciekawy skład. 
Cena 2.55 €.

Jeśli nie znajdę nic ciekawszego to kupię ją ponownie dla jednej z was. Mam zamiar przygotować jakieś rozdanie jak wrócę :). 

Miała ją któraś?










Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...