Wydaje się czasami, że niskoporowate włosy są idealne. Zachwycają blaskiem, gładkością, są bezproblemowe. Muszę stwierdzić, że to nie do końca prawda. Moje włosy są bardzo delikatne. Przypominają(przypominały) mi w dotyku włosy mojej malutkiej córeczki- niedługo po porodzie, teraz ma troszkę inne.
Dziecięcy włos, to określenie idealnie do nich pasowało.
Łatwo je zniszczyć. Potrzebują zróżnicowanej i treściwej pielęgnacji. Moje niskoporowate włosy różnią się trochę od innych. Wcale nie tak łatwo je obciążyć, lubią gęste maski itd.
Etap "przejścia" był najgorszy. Włosy bardzo łatwo się odgniatały. Jednak nie tworzyły fal. Efekt był średni i niezbyt ładny. Z czasem sprawiały wrażenie idealnie prostych- oprócz końcówek. One żyją własnym życiem :)
Musiałam się napracować aby nadać im pożądany kształt. Czasami posuwałam się do kontrolowanego przeproteinowania. Wam tego nie polecam. Znam swoje włosy na tyle, aby nie zrobić im czymś takim krzywdy. Stawiałam na maksymalne loczki, ponieważ szybko się prostowały.
Tutaj już maksymalnie gładkie, lejące, satynowe.
Coraz trudniej było mi wydobyć z nich fale.
Maksymalna gładkość= cieńszy warkocz, maksymalnie wygładzone włosy. Mogłam sobie na to pozwolić ponieważ miałam bardzo gęste włosy.
Znacznie lepiej prezentowały się rozpuszczone. Mam bardzo gęste, ale cienkie włosy.
Również bywały dni, że dawały mi popalić. Pojawiał się puch. Mam także problem z dysplastycznymi włosami. Czyli niskoporowate nie zawsze są idealne.
Po porodzie moje włosy zrobiły się wizualnie grubsze, nie przetłuszczały się. Po pewnym czasie wróciły do siebie. Zaniedbałam je trochę. Nadal stosowałam po każdym myciu jakąś odżywkę, ale to dla mnie za mało. Jednak nie myślałam wtedy o włosach. W sumie to nie miałam dla nich czasu. Bez przerwy chodziłam spać w mokrych włosach. Miałyśmy pewne problemy i wyniszczało mnie zamartwianie się o moją kruszynkę, bezsenne miesiące również miały na to wpływ.
Ich porowatość się zwiększyła. A jak wiecie miałam już niegdyś nawet wysokoporowate włosy:
Znów powrócił problem z rozczesywaniem włosów. Szczotka z włosia dzika sobie nie radziła. Niektóre węzełki wycinałam ;)
Udało mi się nawilżyć włosy. Najgorszym problem było poznanie nowych preferencji mojej czupryny. Zmieniły się ich upodobania. Musiałam uczyć się ich na nowo. Udało się. Zauważyłam, że wzrosła ich objętość. Zrobiły się sztywniejsze(ale nie przeszkadza mi to) Mój biedny, niegdyś cieniutki warkoczyk znów zadziwiał. Po porodzie wypadło mi(i nadal wypada) mnóstwo włosów.
Marne 6cm (bez grzywki, czyli od porodu minus 1-1,5cm)
Po zwiększeniu porowatości:
Włosy noszę pofalowane, co dodatkowo wpływa na ich objętość:) Niskoporowate włosy z znacznie mniejszą objętością szybko się przetłuszczały, wyglądały marnie.
Troszkę bardziej się puszą, ale to nie problem. Wiem co lubią moje włosy, znalazłam kilka idealnych dla nich produktów. Jestem zadowolona i nie dążę do niskoporowatych włosów.
Nie dążę, ale tak czy inaczej one kiedyś wrócą do dawnej porowatości. Odkąd stosuję pewien produkt na włosach(napiszę o nim coś więcej innym razem) z dnia na dzień robią się coraz bardziej gładkie. Musiałabym je trochę zaniedbywać, aby utrzymać obecną kondycję włosów.
P.s jakiś czas temu zrobiłam zdjęcie, na którym widać jak daleko sięgają moje naturalki :D
Mam nadzieje, że wypadanie się ustabilizuję.
Jaką wolicie porowatość włosów?
P.s znów zaczynam zastanawiać się nad podcięciem grzywki ;)
Jeszcze kilka takich zdjęć i zatęsknię za starym kolorem :D
