Co robiłam? czego nie robiłam? :
Oleje.
Nie stosowałam ich wcale. Jeśli już się do tego zmusiłam to nie widząc efektów zniechęciłam się. No ale przecież takiego sianka jak moje włosy nie uleczy jakiś tam olej ;). Były zbyt suche i rozdwojone. Za szybko się zniechęciłam i nakładałam za dużo oleju co też nie pomagało. Po czasie zauważyłam, że moje włosy lepiej reagują na ciepłe oleje. Jak widać nie warto się od razu zrażać. Warto też wiedzieć, że nieodpowiedni olej może np. puszyć włosy. Dobrze jest go dobrać do swojej porowatości.
Maski/odżywki.
Hmm jeśli już to kupowałam te reklamowane. Byłam strasznie podatna na to. Nie liczył się skład, więc była to głownie chemia zmieszana z silikonami. No i tak prawdę mówiąc jakim cudem moje włosy mogły być nawilżone?. Teraz z perspektywy czasu widzę, że czasami udało mi się trafić na coś lepszego. Była to np. maska nivea(nie jest już produkowana). Nie zawierała silikonów, natomiast miała fajny skład. Zmiana włosów została zauważona przez moje koleżanki. Usłyszałam, że są miękkie i zdrowe- chociaż prawda została odkryta przy bliższym przyjrzeniu się im. Rozdwojenia sięgały połowy długości włosa. Jak widać reagowały one dobrze na coś bez silikonów i o bogatszym składzie. Dlatego właśnie jestem za naturalną pielęgnacją a nawet nie tyle naturalną co opierającą się na treściwych produktach. Jeśli w składzie nic nie ma to nawet jeśli maska ma dobre opinie to ja jej nie chce. Nie uważam również silikonów za zło, ale stosuje je umiarkowanie(nie w każdym produkcie i wole te "lekkie"). Warto ufać składowi i naszym włosom(po pewnym czasie je poznacie i nauczycie się rozróżniać składniki które lubią) a nie reklamie i producentowi.
Płukanki.
A co to takiego ;). Nigdy ich nie stosowałam. Odkryłam je posiadając już bloga. Dociążały one moje włosy oraz dodawały im blasku. Mimo tego, że nie były jeszcze w pełni nawilżone(puszyły się)to jednak je pokochały. Zioła zamiast jeszcze bardziej je wysuszać poprawiały ich wygląd.
Wcierki.
Tez rzadko używałam. Czasami było to coś na przetłuszczanie- nie działało. Teraz wiem, że dzięki nim moje włosy szybciej rosną. Ziołowe wcierki(i płukanki) zapanowały nad przetłuszczaniem.
Domowe spa.
Moje włosy nigdy nie miały takich dni w których bym im coś takiego zrobiła. No a przecież w kuchni mamy tyle półproduktów... np. kakao -wygładziło mi włosy, siemię lniane- zastąpiło lakier do włosów, stanowi bazę domowych masek i używam go teraz zamiast wody przy naturalnym farbowaniu, oliwa i miód- robię z nich ciepłe kompresy, mamy także mleko, jajko itd. Z ogrodu, ogródka np. liście gruszy- powodują baby hair, kwiaty bzu- nabłyszczają, koperek- zwalcza wypadanie, pietruszka- wzmacnia włosy itd.
Słońce.
Sprawia ono, że włosy stają się kruche. Osłabia cebulki oraz potrafi mocno rozjaśnić włosy. Ja swoich nigdy przed nim nie chroniłam. Po lecie potrafiły być dużo jaśniejsze, bardzo suche i kruche.
Zabezpieczanie włosów.
Chroni ono przed mechanicznymi uszkodzeniami, wiatrem itd. Ja nigdy tego nie robiłam. Zresztą do tej pory o tym zapominam, więc akurat to nie niszczyło mi tak włosów.
Alkohol w kosmetykach.
Jak wiemy może on wysuszać włosy. Moje również bardzo źle na niego reagowały.
Tarcie ręcznikiem mokrych włosów.
O ile czesanie mokrych włosów im nie szkodzi tak tarcie już tak. Teraz wiem, że trzeba je odciskać i delikatnie się z nimi obchodzić.
Cieniowanie.
Nie będę was namawiać do zrezygnowania z cieniowania. Jeśli komuś służy to ok. Jednak moje włosy się po nim gorzej układają i niszczą się. Nawet pod koniec wakacji po przypaleniu płukanką połamały się tylko te krótsze włosy ;).
Brak umiejętności czytania składów.
Czyli to samo co pisałam przy maskach. Kierowałam się reklamą a nie składem co nie służyło moim włosom. Teraz wiem co lubią i szukam tego w kosmetykach.
Szampony.
Zawsze to były takie z SLES- jednak ono nie niszczy mi włosów. Zawierały one także silikony i obciążały mi włosy i wzmagały przetłuszczanie. Nadmiar chemii doprowadził to nadwrażliwości skalpu. Nadal źle on reaguje na takie kosmetyki, więc wybieram te o naturalnym składzie.
Czesanie.
Nigdy nie rozczesałam się "plastikiem" , więc problem niszczenia przy czesaniu odpadał. Obecnie w tym celu używam szczotki z włosia dzika.
Gumka do włosów.
Wszystkie cienkie gumki wplątywały się w nie- czasami musiałam wspomóc się nożyczkami ;). Poprawiałam je przesuwając w górę włosa przez co nad karkiem robił się kołtun. Teraz wiem, że moje włosy lubią duże, miękkie gumki. Tylko takie je utrzymują i nie wplątują się.
Rozjaśnienie włosów.
Tutaj również nie uważam tego za coś złego. Chyba, że ktoś zamierza tak jak ja nakładać codziennie farbę(naturalny kolor- patrz poniższe zdj, był ciemny i bardzo oporny na farby) i trzymać ja naprawdę sporo dłużej. "Przypaliło" mi to trochę włosy.
Efekt?
Bardzo suche, rozjaśnione przez słońce, plączące się włosy.
Z takiego koloru przeradzały się w to coś:
Bardzo rzadko je rozpuszczałam bo później nie mogłam ich rozczesać. Zbijały się w strąki. Farbowane końce łatwo falowały lub robił się z nich jeden wielki kołtun(2zdj):
Tu już podczas pielęgnacji(od razu widać różnicę) i comiesięcznego podcinania(mistrz drugiego planu-szary papier toaletowy :D):
Zawsze uważałam, że mam zbyt gęste włosy(a tak naprawdę po nawilżeniu i wygładzeniu okazało się, ze to tylko efekt puszenia, teraz są gęstsze- patrz zdjęcia po wygładzeniu w historii włosowej) i robiłam mały koczek nad karkiem a reszta włosów luźno opadała( to niebieskie to właśnie gumka). Inaczej włosy mnie oplatały i "dusiły":
Cieniowałam je dość mocno.
Porównanie:
Dla obecnych włosów(patrz nagłówek), warto było zmienić nawyki pielęgnacyjne. Powiem tak- najgorzej jest się za to zabrać, ponieważ wydaje się nam, że to zajmuje zbyt dużo czasu. Prawda jest zupełnie inna. Kosmetyki również wcale nie muszą być drogie. Np. na mnie najlepiej podziałała wcierka za 4 zł ;). Co prawda teraz mam ich więcej ale zaczynałam prowadząc bloga z minimalną(ale dopasowaną do moich włosów) pielęgnacją i efekty były widoczne. Zrażał mnie też stan włosów- wydawało mi się, że ich "naprawa" potrwa wieki ale przez ostatni rok udało mi się wiele zdziałać.
Najkrótsze włosy miałam po zapięcie stanika i mocno cieniowane u góry a najdłuższe opadały na tyłek.
A wy jakie popełniałyście/popełniacie błędy?
P.s w tym miesiącu wydałam na siebie(włosy, ciało, twarz, ubrania) jedyne 2.55 euro :D.
Przed chwilą dostałam kolejny zapas oliwy. Na początku myślałam, że to mandarynkowy likier- wygląda podobnie(tak wiem, głodnemu chleb na myśli). Kolor jest bardzo intensywny.