Niegdyś używano suszonego czarnego bzu do farbowania włosów, soku do barwienia brwi i rzęs.
Postanowiłam i ja spróbować.
Owoce bzu ususzyłam i zalałam wrzątkiem(tak by woda przykryła owoce):
Napar odstawiałam i po ostygnięciu dokładnie polewałam włosy. Zakładałam czepek i ciepły ręcznik.
Nie mam zbyt wielu włosów do takich testów ;). Tych farbowanych indygo nic nie ruszy. Sam barwnik jest już stały i skoro do tej pory nic go nie zmyło(ostatnie farbowanie całości w marcu) to już raczej się tak nie stanie. Kolor tylko trochę pojaśniał.
Pamiętacie moją przygodę z owocnią orzecha włoskiego?. O ile z suszonych łupinek byłam bardzo zadowolona, tak sok mi zaszkodził. Zafarbował mi naturalki na kolor kojarzący się z jesienią(rudy brąz). Suszone owoce to farba tonująca. Natomiast sok całkowicie zmienił kolor moich włosów. Próbowałam ten rudy kolor "gasić" suszonymi łupinkami ale po czasie znowu się pojawiał w niektórych miejscach. Próbowałam go także zniwelować indygo. Jednak indygo nałożone na włosy pofarbowane sokiem z łupinek orzecha włoskiego zmywało się w trybie natychmiastowym. Za pierwszym razem kolor zmył się po pierwszym myciu, za drugim po tygodniu. Szkoda mi indygo na takie dalsze eksperymenty.
Napar z suszonych owoców bzu zmywałam wodą z włosów po godzinie. W podsuszone ale wilgotne włosy dodatkowo wcierałam napar z owoców bzu(w strategiczne miejsca).
Jestem mile zaskoczona. Kolor się ochłodził. Wygląda zdecydowanie lepiej. Różnicę zauważyłam dopiero po drugiej kuracji. Mam jeszcze trochę suszonych owoców i powtórzę ją jeszcze 2-krotnie. Jak widzicie reszta włosów ma taki sam kolor jak wcześniej. Znikły tylko brązowe pasemka.
Myślę, że przy regularnym stosowaniu kolor nabrałby głębi. Szkoda, że tak późno się za to wzięłam.
Napar z suszonych owoców bzu brudzi ręcznik. Natomiast nie farbuje tak bardzo skóry czy rąk jak sok ze świeżych owoców.
Próbowałyście?.
*zdjęcia bez lampy.
Z owoców czarnego bzu zrobiliśmy z mężem sok(przyda się bo znowu mnie przewiało) a jutro nastawimy wino(Trzecie bo nastawiliśmy już wino z białego i czerwonego winogrona) ;).
W tym roku zaobserwowałam wysyp opieńki miodowej. Część zamarynowaliśmy a z reszty robię śmietanowy sos.
Od mamy dostałam brzoskwinie z których zrobiliśmy konfitury. Mam już zrobione przetwory z truskawek, czereśni, brzoskwiń itd :D.
Przypominam o konkursie-http://blogeve-evel.blogspot.com/2013/10/konkurs-wygraj-rosyjskie-kosmetyki-i.html
Ale Ci zazdroszczę przetworów. W studenckim mieszkaniu ciężko sobie wyobrazić robienie zapraw, niestety. Ale obiecuję sobie, że jak będę miała swoje mieszkanie i dostęp do pewnych, niepryskanych owoców na przykład, zastawię całą piwnicę słoikami i w zimę będę się objadać :)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie ja owoce dostaje od mamy(mieszka na wsi). I sa niepryskane i bardzo dobre :). Troche to trwalo bo robilismy je tydzien temu do polnocy, jeszcze wczoraj cale popoludnie i dzisiaj znowu sok z bzu i opienki ale warto sie przemeczyc :).
UsuńŚwietny post ! Nie wiedziałam o tym, że czarny bez tak działa na włosy, bardzo ciekawe. Możliwe ze wypróbuję mam nieco jaśniejsze włosy od Ciebie (jestem szatynką) tylko trochę się boje tak kombinować z włosami ;|
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
http://mojakolorowacodziennosc.blogspot.com/
Ja sie akurat nie balam bo mialam juz doczynienia z bzem(wlosowo) :D.
Usuńfaktycznie ochłodziło włosy, wyglądają całkiem ładnie;) i błyszczą! *_*
OdpowiedzUsuńWyglądają wreszcie normalnie :D. Rudosci mnie niesamowicie mecza. Na innych mi sie podobaja ale mi nie pasuja i zle sie w nich czuje.
UsuńWidzę i czytam, że Tobie pomógł ten napar na rude refleksy, myślisz, że mógłby coś zdziałać na wypłukującą się na rudo farbę na długości włosów? Bo męczę się już z tym ponad rok i nie wiem, co zrobić :(
OdpowiedzUsuńProbowalas np. gencjany?. Sama nie wiem jak sobie poradzi z chemiczna farba bo ja neutralizowalam rudosci po domowej ale mozesz sprobowac...Tylko zrob probke na pasemku. I napisz jeszcze jaki masz kolor wlosow.
UsuńJestem szatynką.
UsuńNie próbowałam gencjany, ale o niej czytałam. Bez mnie zaciekawił, bo mam go pod dostatkiem niedaleko domu... I tak jak mówisz spróbuję najpierw na pasemku.
To super bo najlepiej jest przeprowadzic serie takich zabiegow :).
UsuńDzięki za odpowiedzi, w sobotę zabieram się za pierwsze "farbowanie" :)
UsuńGrzybki-mniam!Przetwory-robiłam buraczki z Wojtkiem i jabłuszka na szarlotkę.
OdpowiedzUsuńMoj maz lubi buraczki ale zjem tylko odrobine :p. Za to barszcz polubilam(tylko w wykonaniu mojego meza :D ).
UsuńBarszcz-uwielbiam.Masz kochanego męża!
UsuńŚwietny efekt!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że bez da aż taki rezultat :)
Jesień ma swoje uroki szczególnie, kiedy mieszka się z babcią uwielbiającą tworzyć różnego rodzaju przetwory... :)
Ja tez nie :D. Chociaz mialam nadzieje. Liczylam na indygo ale zmywalo sie bardzo szybko....Trzeba bylo wymyslec cos innego :D.
UsuńNie miałam pojęcia, że bez może pofarbować włosy, jesteś skarbnicą wiedzy, Eve :)
OdpowiedzUsuńPodeszlam do tego sceptycznie ale jestem zadowolona. Co prawda reszta wlosow nie zmienila koloru ale pozbylam sie tego rudego brazu. W nastepnym roku zajme sie ta metoda wczesniej i ocenie dzialanie na calych wlosach(potrzebna jest seria zabiegow).
Usuńuwielbiam Twoje naturalne metody farbowania :) za jakiś czas sama bedę musiała farbować i na pewno sięgnę do skarbnicy wiedzy, czyli do Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńale genialna sprawa, uwielbiam takie domowe, stare sposoby ;) a jesień to jedna w moich ulubionych pór roku, po części właśnie przez te przetwory ;)
OdpowiedzUsuńTo duzy plus tej pory roku :).
UsuńCiekawy pomysł z tym farbowaniem :) Jak kiedyś będę miała więcej czasu to spróbuję :)
OdpowiedzUsuńCiekawy ten sposób z bzem - będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńhttp://mulberries-cherries.blogspot.com/
Muszę wypróbować patent z ochładzaniem koloru:) Mam dostęp do owoców czarnego bzu. Muszę je zerwać i podsuszyć:) Nie chcę zafarbować skóry:)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie taki sposob nie farbuje az tak strasznie skory jak czysty sok.
UsuńBabcia zrobiła tyle marynowanych grzybków i soku z bzu, że przez 3 lata tego nie zjemy :P Szkoda, że nie wiedziałam, o takich właściwościach bzu, bo na pewno bym farbowała ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszcze takiej babci.
Usuńmmm domowe wino:) Moja babcia robiła pyszne z róży!
OdpowiedzUsuńPrzyjdzie i pora na takie winko :D
UsuńCiekawa metoda :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię naturalne sposoby farbowania, jesli tylko znajdę gdzieś w okolicy czarny bez to na pewno wybróbuję. Po farbowaniu henną moje włosy zyskały ciepłe brązowe refleksy, a chyba jednak wolę chlodne odcienie. Przy okazji polecam bardzo dobry sprawdzony przepis na opieńki w pomidorach.
OdpowiedzUsuńhttp://smacznapyza.blogspot.com/2011/09/saatka-z-opieniek-do-soikow.html
Wyglada ciekawie. Nigdy takiej nie robilam...
UsuńTakie domowe przetwory w zimie, to cudowna sprawa dla naszego zdrowia, cery, włosów i paznokci. Całe lato robiłam sałatki z ogórków, cukinii, koncentraty pomidorowe. Zebrałam jabłka, gruszki, marchewkę, buraki - będą na świeże soki. Wolę takie z sokowirówki, dodaję też imbir, seler. Dzięki temu nie chorujemy.
OdpowiedzUsuńWino robiłam z wiśni i porzeczek (czarne, czerwone i białe). Wyszło pyszne!
My bedziemy miec z czerwonego, bialego winogrona i bzu :D. Mamy jeszcze winko z zeszlego roku.
UsuńPrzetwory zawsze mi zostają, bo co roku robię ponad 100 słoików różnych sałatek, a jest nas 2+1. Winko nie zostaje, bo nastawiam tylko 1 mały balon, a chętnych dużo.
UsuńNajlepsze wino jakie pilam to wino domowe z rodzynek(wloskie). Musze poprosic tate by mi go przywiozl ;). Szybko poszlo :(.
UsuńPodziwiam Cię za kreatywność:) Też w zimę będę posiłkowała się przetworami, trochę ich przywiozłam z rodzinnego domu;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie widać różnicę, kolor jest mocno ochłodzony, zniknęły ciepłe, brązowe refleksy. Kocham naturę :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo :). Takie farbowanie trwa znacznie dluzej niz chemiczne ale warto.
UsuńDokładnie. Zawsze można robić coś kreatywnego np. pisać posta :) A włoski farbują się same.
Usuńlubię takie zielarskie pomysły kosmetyczne..a powiedz jak ze zmywalnością koloru po bzie? u mnie indygo wypłukuje się bardzo szybko - tyle że ja uderzam w brązy, a po jakimś czasie wychodzą refleksy rudości, muszę chyba zacząć robić gloss z indygo..
OdpowiedzUsuńTrudno powiedziec. Ten po soku z owocni orzecha nie chcial zejsc mimo uplywu czasu. Indygo w polaczeniu z henna tez zmywalo mi sie szybko. Dopiero zastosowanie samego indygo sprawilo, ze kolor po pewnym czasie zrobil sie staly i juz go nic nie ruszy :D.
Usuńoo widzisz, to muszę poeksperymentować z samym indygo..
UsuńZobacz do mojej historii naturalnego farbowania :). Indygo mieszam z eclipta bo nie chce tak intensywnej czerni.
UsuńU mnie też czarny bez króluje w okresie jesiennym :-))
OdpowiedzUsuń:)). Ciekawa jestem tego winka(pierwszy raz robimy z bzu). Podobno musi swoje odlezec...
UsuńCześć. :)
UsuńRównież robimy przetwory z czarnego bzu, ale wina nie, z racji tego, że jest trujące, a przynajmniej taka informacja krąży u nas od pokoleń, że pod wpływem fermentacji bzu, wydzielają się trujące substancje. Nie wiem, na ile jest to prawdziwe, ale ja wolałam nie próbować. Nie chce Cię jakoś straszyć, ale jeśli masz jakieś bardzo wiarygodne źródło informacji na ten temat, to będę wdzięczna za uświadomienie :)
Te trujace zwiazki sa w owocach. Teraz w pazdziernikowych, bardzo dojrzalych mniej. Wystarczy zagotowac owoce przez nastawieniem wina- "we wszystkich częściach rośliny występuje trujący związek – glikozyd sambunigryna – dlatego nie wolno ich jeść na surowo. Substancja ta traci właściwości toksyczne dopiero po wysuszeniu lub zagotowaniu."
UsuńHej;) Fajny blog ;) Może obserwacja?? Zapraszam Cię na mojego nowego posta, pozdr :*
OdpowiedzUsuńhttp://fashion-crown.blogspot.com/